Od kilku lat armatorzy morscy zmagają się ze skutkami kryzysu gospodarczego. Podaż wolnej powierzchni ładunkowej rośnie, a popyt na nią spada. Do tego dochodzą wysokie ceny ropy oraz inflacja. To wszystko spowodowało spadek rentowności w transporcie morskim i wycofywanie statków z rejsów. Zaczęły się problemy z terminowością, a "slow sailing" (spowolniona żegluga) stał się sposobem na obniżenie kosztów.
- W ciągu ostatnich 7 lat nasze stawki za kontenery chłodnicze nie rekompensowały nawet stopy inflacji - mówił podczas styczniowej konferencji prasowej w warszawskiej siedzibie Maersk Line Thomas Bagge managing director East Central Europe Maersk Line. Natomiast - jak podkreślił Thomas Bagge - Maersk Line zapewniał nieporównywalną terminowość dla swoich klientów. Pod tym względem jesteśmy w czołówce, utrzymując 17 proc. przewagę nad łącznym wynikiem wszystkich armatorów oraz różnicę 15 proc. nad 20 czołowymi armatorami.
W roku 2012, całkowita redukcja podaży powierzchni ładunkowej na szlaku Azja - Europa wyniosła 21 proc. Ceny usług za transport morski już od kilku lat nie nadążają za inflacją. W ciągu ostatnich 6 - 7 lat, stawki (wliczając dodatek paliwowy) nie były w stanie dorównać rosnącym kosztom paliwa oraz inflacji. Ceny paliwa w latach 2010 /2012 wzrastały rocznie nawet o 10 proc, w tym samym czasie inflacja na świecie wyniosła 4 proc, a stawki za chłodnicowce Maersk Line wzrosły tylko o 2 proc. Niestety nadal przewiduje się, że podaż powierzchni ładunkowej będzie przewyższać popyt i taka sytuacja będzie trwać do roku 2015. Armatorzy dążą więc do redukcji podaży powierzchni ładunkowej, wycofując część statków z rejsów, a w ramach obniżenia kosztów zaczęli pracować na tzw. slow sailing (spowolniona żegluga), a to z kolei sprowadzało się do obniżenia terminowości dostaw.
Obecnie armatorzy nie poszukują sposobów na obniżenie ceny, ale na zwiększenie wydajności oraz jakości pracy. Maersk Line również podąża w tym kierunku, zamierza też zwiększyć bezpieczeństwo dostaw w tym terminowości, a także wspierać swoich klientów na każdym etapie przewozu. Obecnie celem firmy jest skupienie się na wypracowaniu wzrostu i podniesienia kompetencji pracowników. Firma nie zamierza też rezygnować z inwestycji. Pomimo, że kryzys wyhamował transport morski, nie zmieniło to strategii Maerska w zakresie budowy statków. Armator zamierza zainwestować w ciągu kilku lat 45 bln USD w największe statki na świecie. Jeśli chodzi o ekspansję regionalną, na pewno kierunkiem, na którym skupia się obecnie duński armator jest Rosja i kraje wschodnie.
Polska jest równie ważna dla Maersk Line, tym bardziej że obroty w polskich terminalach kontenerowych stale rosną, np. w roku 2012 w porównaniu do roku 2011 wzrost nastąpił o 50 proc., a polska gospodarka nadal osiąga wyższe wskaźniki PKB niż gospodarka UE.
Jak przewiduje Thomas Bagge - patrząc na PKB największych gospodarek, sytuacja powinna się stopniowo poprawiać. Jak pokazują prognozy, już w roku 2013 PKB UE wyniesie 0,4 proc, a w roku 2014 1,6 proc. W USA PKB w tym roku na poziomie 2,3 proc, a w Chinach 8,4 proc. To powinno pozytywnie wpłynąć na rentowność i rozwój przewozów morskich.
(opr. red.)