Najprawdopodobniej – zgodnie z wcześniejszą propozycją rządu – najniższa pensja w przyszłym roku będzie wynosić 1600 zł. Pracodawcy RP ostrzegają, że jeżeli za wzrostem płacy minimalnej w określonym tempie nie przemawiają względy ekonomiczne w tym rosnąca wydajność pracy, następuje z jednej strony odcięcie od rynku pracy nisko wykwalifikowanych pracowników, z drugiej zaś utrudnienie wejścia na rynek pracy ludziom młodym.
– Kondycja gospodarki i sytuacja na rynku pracy nie pozwalają na wzrost wynagrodzenia w stopniu większym od tego, który gwarantują zapisy ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę – mówi ekspert Pracodawców RP, Piotr Rogowiecki podkreślając, że jeżeli za wzrostem płacy minimalnej w określonym tempie nie przemawiają względy ekonomiczne (przede wszystkim rosnąca wydajność pracy), następuje z jednej strony odcięcie od rynku pracy nisko wykwalifikowanych pracowników, z drugiej zaś utrudnienie wejścia na rynek pracy ludziom młodym.
Rogowiecki przypomina, że wzrost płacy minimalnej pociąga za sobą także wzrost innych, powiązanych świadczeń, m.in. dodatku za pracę w porze nocnej czy też maksymalnej kwoty odprawy z tytułu zwolnień grupowych. Stanowi też fundament, na którym buduje się całą strukturę płac w przedsiębiorstwach. Wzrost minimalnego wynagrodzenia jest także sygnałem dla pracowników znajdujących się wyżej w hierarchii płac, że ich wynagrodzenia też powinny rosnąć, tak aby stały dystans między różnymi kondygnacjami został zachowany. W ekonomii zjawisko to doczekało się własnej nazwy – leap-frogging (żabie skoki). Jak widać, wzrost płacy minimalnej w stopniu nieuzasadnionym jest impulsem dla rynku, że zarobki powinny być wyższe. W konsekwencji prowadzi to do wzrostu inflacji i obniżenia konkurencyjności przedsiębiorstw.
Ekspert Pracodawców RP przypomina także najnowsze dane, które nie nastrajają optymistycznie – stopa bezrobocia w czerwcu wyniosła 12,4 proc., co jest najwyższym wskaźnikiem w tym miesiącu od 6 lat. Także dane dotyczące sprzedaży detalicznej za wskazany miesiąc nie napawają optymizmem. Należy się spodziewać, że bezrobocie na koniec roku wyniesie przekroczy 13 - 14 proc., a dynamika PKB ok. 2,5 proc. – W takiej sytuacji niewskazane jest nakładanie na gospodarkę dodatkowego obciążenia w postaci administracyjnego wzrostu płac – komentuje Rogowiecki i przypomina, że płaca minimalna wzrosła w tym roku o 8,2 proc.,osiągając ponad 41 proc. wartości przeciętnego wynagrodzenia. – W związku z tym, że minimalne wynagrodzenie rośnie szybciej od przeciętnego, oczekuję, że w przyszłym roku relacja ta poprawi się – dodaje ekspert.
Pracodawcy RP przypominają także, że wysokość wynagrodzenia minimalnego w stosunku do przeciętnego waha się w krajach UE-27 w przedziale 35–46 proc., a w kilku krajach instytucja ustawowo ustalanego wynagrodzenia minimalnego nie istnieje. W siedmiu krajach (Luksemburgu, Holandii, Malcie, Słowenii, Portugalii, Litwie i Łotwie) stosunek płacy minimalnej do przeciętnej jest wyższy niż w Polsce, przy czym wydajność pracy jest niższa tylko w dwóch ostatnich. Litwa i Łotwa są jednocześnie krajami o wysokich stopach bezrobocia (odpowiednio 17,8 proc. i 18,7 proc.), co stanowi sygnał, iż zbyt wysoka płaca minimalna może prowadzić do wzrostu bezrobocia rejestrowanego w krajach, w których wydajność pracy jest stosunkowo niska. Jednocześnie trzeba podkreślić, że według danych Eurostatu za 2010 rok wydajność polskiego pracownika stanowi 67 proc. wydajności osiąganej średnio w UE. Mniej wydajni od nas są tylko Litwini, Łotysze, Rumuni i Bułgarzy. Wydajność pracowników w krajach tzw. starej UE jest znacznie wyższa i wynosi odpowiednio: Niemców – 105proc., Hiszpanów – 109proc., Szwedów – 113proc., Luksemburczyków – 170proc.
(opr. Pracodawcy RP)