Dodaj ogłoszenie o pracy


Nieco o kradzieży samochodów - jak działają złodzieje i jakie auta są ich łupem?

Rocznie w Polsce kradnie się około 13 tys. samochodów i z roku na rok liczba ta spada. Mimo to, kradzież samochodów to nadal intratny biznes, a złodzieje pomimo ryzyka, wciąż łakomią się na ten towar. O niektórych sekretach ich życia postanowili opowiedzieć ludzie, którzy na co dzień zajmują się rozpracowywaniem przestępczego środowiska.

Chociaż zdołano zamknąć część kanałów przerzutowych, czy pogorszyć warunki zbytu kradzionych aut i części, to nadal dochodzi do kradzieży. Drogie samochody znanych marek (Volvo, Jaguary czy Porsche), które jeszcze kilkanaście lat temu uchodziły za niemożliwe do ukradzenia, dziś, dzięki rozwojowi nowych technologii, znalazły się w zasięgu złodziei i bandytów. – Kradzież i sprzedaż aut klasy premium przynosi ogromne zyski. Dziś nie trzeba kraść 12 Polonezów, by zarobić na nich kilka tysięcy złotych. Wystarczy jeden dobry strzał w postaci BMW lub Audi, by do kasy wpadło kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy. Mówiąc wprost – nie trzeba się narobić, by zarobić w złodziejskim fachu – zauważa były policjant z komórki operacyjnej w wydziale do walki z przestępczością samochodową. – Środowisko złodziei jest niezwykle hermetyczne i trudne do rozbicia. Kierują się oni swoistym kodeksem honorowym, który powoduje, że dotarcie do tajemnic grupy jest niezwykle skomplikowane. Jednak na przestrzeni lat udało nam się poznać zwyczaje przestępców – dodaje. Z rozmów z byłymi i obecnymi policjantami rozpracowującymi grupy przestępcze, które dopuszczają się kradzieży aut wyłania się obraz praktyk stosowanych przez złodziei. O ile kilkanaście lat temu na wyposażeniu każdego z nich znajdowały się łamaki, śrubokręty, łomy i szlifierki, o tyle dziś do kradzieży wystarczy smartfon i kilka innych elektronicznych gadżetów. Bo tak jak auta stają się inteligentne, tak i złodzieje są coraz bardziej „smart”.

Nie zostawiaj kluczyków przy oknie i drzwiach wejściowych
Pojawienie się i upowszechnienie technologii keyless – bezkluczykowego otwierania i uruchamiania pojazdu – otworzyło złodziejom drzwi do raju z tabliczką „samochody klasy premium”. Od kilku lat w Polsce notuje się zwiększoną liczbę kradzieży aut wyposażonych w to udogodnienie. Wiele grup przestępczych zaczęło się bowiem „uzbrajać” w rozwiązania umożliwiające przechwycenie częstotliwości radiowej kluczyka oraz odbiornika montowanego w aucie i bezinwazyjną kradzież. Złodzieje wykorzystują fakt, że właściciele aut zostawiają kluczyki swoich pojazdów w pobliżu okien lub drzwi wejściowych od domu. Grupa przestępców wykorzystuje skaner, transmiter sygnału, wzmacniacz oraz odpowiednią „walizkę”, dzięki której odbiornik samochodu identyfikuje ją jako kluczyk. Wystarczy wsiąść do pojazdu, uruchomić silnik i odjechać. – Jedynie zawodowi złodzieje, zorganizowane grupy przestępcze będące na szczycie hierarchii nielegalnego świata korzystają z metody na „walizkę”. Wynika to z faktu, że pozyskanie technologii i specjalistycznego sprzętu oznacza często wydatek kilkudziesięciu tysięcy złotych, a nawet setek tysięcy złotych – wyjaśniają policjanci. – Złodziej zawodowiec, który po raz setny kradnie Volkswagena Passata, otwiera go w taki sposób, że nikt postronny nie zdaje sobie sprawy, że ma do czynienia z kradzieżą. W dzisiejszych czasach takiego auta nie kradnie się przy użyciu łomu i łamaków. Przychodzi się z urządzeniem wielkości telefonu komórkowego. Auto wprowadzane jest w tryb serwisowy i „odjeżdża na śrubokręcie” – stwierdza były szef komórki operacyjnej w wydziale do walki z przestępczością samochodową.

Kradną głównie niemieckie i japońskie - prawda czy fałsz?
Prawda. – Liczby nie kłamią – w Polsce najwięcej kradnie się samochodów z grupy Volkswagena, czyli np. Volkswageny, Audi, Skody, Seaty, Porsche. Natomiast w poszczególnych województwach czy miastach sytuacja bywa inna. Na przykład na terenie aglomeracji warszawskiej, czyli siedmiu komend rejonowych i dziewięciu powiatowych, najczęściej kradzione są „japończyki”. Zjawisko utrzymuje się od 2001- 2002 r. Pomijając fakt, że są to samochody idealne to zrobienia tzw. przeszczepu (nadanie autu cech samochodu z legalnego źródła), gdyż posiadają stosunkowo niewiele cech indentyfikacyjnych, to złodzieje nauczyli się kraść je w klasyczny sposób – z ulicy – stwierdza jeden z policjantów. Pomimo szeroko organizowanych akcji wyłapywania poszczególnych amatorów cudzej własności, nadal spora grupa działa na wolności. Posiadają zaufanych paserów oraz kanały przerzutowe. W związku z dużym zapotrzebowaniem na części zamienne, upłynnianie rozłożonych w dziuplach pojazdów nie jest problemem. – W stolicy i jej najbliższych okolicach najczęściej prowadzimy akcje namierzania i odzyskiwania Toyot oraz Mazd. Zwykle kradzione są w godzinach późnowieczornych lub w środku nocy, bo dzięki temu złodzieje mają najwięcej czasu na zaopiekowanie się nimi, zanim śpiący właściciel zorientuje się, że jego auto zniknęło – mówi Mirosław Marianowski, security manager w firmie Gannet Guard Systems.

„Eksport” części na Wschód
Większość kradzionych aut jest rozbierana na części. Duże zapotrzebowanie rynku na podzespoły oraz fakt, że elementy pojazdów pochodzące z nielegalnego źródła nakręcają kolejny intratny biznes – wyłudzanie pieniędzy z ubezpieczeń komunikacyjnych – sprawia, że znikające z ulic samochody kończą pocięte i porozkręcane w dziuplach. Jak twierdzą policyjni informatorzy, największym rynkiem zbytu dla biznesmenów ze złodziejskiego fachu są kraje byłego ZSRR. Ciekawie sytuacja wygląda zwłaszcza na Litwie i Łotwie – w związku z surowymi karami za kradzież, lokalne grupy przestępcze zaopatrują się w „towar” w Polsce. – Przestępcy starają się, aby od chwili kradzieży do momentu rozebrania samochodu minęło jak najmniej czasu. Bywa, że już po niespełna dobie od zniknięcia z parkingu lub garażu auto rozłożone jest na czynniki pierwsze – tłumaczy Mirosław Marianowski. Pojazdy, które pozostają w całości, są najczęściej legalizowane. Złodzieje za niewielkie pieniądze kupują mocno zniszczone samochody – spalone lub po powodzi – i na podstawie ich cech identyfikacyjnych modyfikują skradzione auta tak, by stały się „legalne” i nadawały do sprzedaży na rynku krajowym lub za wschodnia granicą. Fałszywe dokumenty często sporządzane są już poza naszym krajem.

Jak wygląda typowa kradzież
Jednym legalnym samochodem należącym do któregoś ze złodziei, pokonują oni kilka kilometrów, obserwując czy nie są śledzeni. Dojeżdżają do ustalonego wcześniej miejsca, gdzie przesiadają się w szybkie auto sportowe – najczęściej legalne, zarejestrowane na „słupa”, czyli osobę, która za określoną kwotę zgodziła się udostępnić swoje dane osobowe. To pojazd, w którym nawet zatrzymani przez policję śmiało okazują dokumenty i ze strony funkcjonariuszy grozi im jedynie mandat. Samochodem tym wykonują brawurowe manewry i z dużą prędkością przemieszczają się po mieście. W ten sposób próbując wykryć, czy nie są obserwowani i czy nikt ich nie goni. Gdy nic podejrzanego się nie dzieje, po raz trzeci zmieniają środek lokomocji na mniej wyróżniający się i rozpoczynają działania. Każdy złodziej z 4-5 osobowej grupy obiera inny cel. W trakcie jednego „wypadu” przestępcy są w stanie ukraść kilka samochodów. – Nie ma w tej chwili samochodu, którego nie da się ukraść. Co więcej, w momencie, gdy taki pojazd zostanie odzyskany, biegły nie znajdzie w nim śladu dokonanej kradzieży – podsumowują eksperci z Gannet Guard Systems. Smutna puenta, ale warto wiedzieć, jak działają złodzieje i próbować znaleźć własny, indywidualny sposób na uchronienie się przed kradzieżą.

(red./źr. Gannet Guard)


 

czy wiedziałeś, że...
PKB Polski do 2030 roku mógłby być o 9% wyższy, gdyby zawodowy potencjał kobiet został lepiej wykorzystany. To równowartość prawie 300 mld złotych rocznie. Według badań McKinsey, większa liczba kobiet na stanowiskach kierowniczych skutkuje lepszymi wynikami finansowymi firm, które mają aż o 26 proc. większe szanse na wyższe zyski.
Polski rynek magazynowy w 2022 r. utrzymał się w dobrej kondycji. W budowie znajduje się kolejne 3,4 mln mkw. (-25% r/r), co zapowiada przekroczenie granicy 30 mln mkw. w 2023 r.
Według badania Forum Kobiet w Logistyce „Przywództwo kobiet w logistyce – gdzie jesteśmy i co dalej” z 2022 r., aż 41% respondentek nie miało szans na awans na stanowisko menedżerskie albo przywódcze ze względu na brak uznania ich kompetencji za równe kompetencjom mężczyzn, a 34% na swojej drodze do awansu spotkało się z dyskryminacją płci.
Port lotniczy, nowe linie kolejowe i drogi oraz inwestycje towarzyszące pozwolą stworzyć do 2040 r. 290 tys. nowych miejsc pracy i zapewnią wzrost łącznej produkcji w Polsce nawet o 90 mld zł rocznie- to wnioski z drugiej części raportu o CPK analitycznej firmy Kearney.