- Nie lubię siedzieć bezczynnie w domu. Bycie w ciągłym ruchu, kontakt z ludźmi to jest to, co lubię najbardziej. Nie zamienię tej pracy na żadną inną – mówi pan Franciszek Zygmanowski, urodzony w 1940 roku, najstarszy kurier w Siódemce, a być może i w całej Polsce. Człowiek, który pasją, życiowym optymizmem i wigorem często zawstydza swoich młodszych kolegów.
W Siódemce pracuje już siedem lat. - Można powiedzieć, że obchodzę w tym roku nasz firmowy jubileusz - śmieje się pan Franciszek. Na rejonie wokół Konstantynowa Łódzkiego doręcza dziennie około 50 paczek. Ponieważ rejon ten jest dość rozległy, każdego dnia Renault Master kuriera Franciszka przemierza ponad 200 km. - Ale to nie problem. Praca sprawia mi wielką satysfakcję, bardzo ją lubię – zaznacza i dodaje - Mam na prawdę bardzo ciekawe i radosne życie.
Po skończeniu technikum mechanicznego wstąpił do Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. W latach 1963-1970 był pilotem wojskowym. Na początku swojej przygody z lotnictwem oblatywał szkoleniowe Junaki. Były to jeszcze samoloty z silnikami tłokowymi. Następnie, na dwa lata przesiadł się na bojowe Biesy, a karierę pilota kończył na Migach 15. - Jako podchorąży byłem rezerwistą, który w warunkach zagrożenia mógł zostać powołany do czynnej służby - dodaje z dumą.
Po powrocie do cywila pracował jako mechanik. Następnie pełnił funkcje kierownicze w wielu firmach i instytucjach, po czym postanowił pójść na swoje. Założył firmę transportową. - Moja flota liczyła pięć samochodów. Jednak po kilku latach, gdy koniunktura dla małych przewoźników uległa znacznemu pogorszeniu, zamknąłem swój biznes. Wówczas mogłem już spokojnie odejść na emeryturę, lecz nie miałem najmniejszego zamiaru! – mówi Pan Franciszek. Został kurierem Siódemki.
- Stosunki z klientami mam bardzo dobre – podkreśla kurier Franciszek. - Jestem urodzonym optymistą, więc moim dobrym nastrojem często zarażam otoczenie. Klienci czasem wyrażają zdziwienie, bo nie ma co ukrywać, mój wiek jest wyższy niż średnia moich kolegów. Zdrowie całe szczęście dopisuje, więc cieszę się życiem – zapewnia.
Dwa lata temu dostał przesyłkę składającą się z czterech paczek – każda 40 kg. Jak się później okazało była to drewniana szafa. - Pogoda fatalna, padający ciągle deszcz. Osiedle zamknięte, więc droga do mieszkania na czwartym piętrze jeszcze dłuższa i bez możliwości podjazdu. Wniosłem to wszystko pod wskazany adres i dzwonię do drzwi. Otworzyła kobieta i stwierdziła, że paczki, choć nieznacznie i tylko powierzchownie, to jednak są wilgotne, więc ich nie przyjmie. Nie pozostało mi nic innego jak zabrać je z powrotem do samochodu – wzdycha na wspomnienie niefortunnego doręczenia pan Franciszek. Następnego dnia kurier ponownie zawiózł i wniósł wszystkie paczki na 4. piętro. Klientka, po upewnieniu się, że niewielka dawka wilgoci nie zaszkodziła szafie odebrała przesyłkę.
Po pracy, pan Franciszek nie zwalnia tempa. Lubi spędzać czas na swojej działce pracowniczej. - To 500 m2 i wszystko robię tam samodzielnie. Nawet niewielki domek własnoręcznie postawiłem - podkreśla z dumą. - Ale to nie wszystko. Zajmuję się również pszczelarstwem, a w sezonie intensywnie wędkuję. Bo jak sam mówi - Nie wolno siedzieć bezczynnie, życie ucieka, lat przybywa, trzeba wykorzystać każdą chwilę swojego życia. Przede wszystkim trzeba chcieć. Jak się ma ułożony dom, rodzinę, to wszystko się udaje. Do tego praca, którą się lubi... To jest życie!
(źr. Siódemka)