Działania wojenne w Ukrainie powoduję migrację i ucieczkę wielu cywilów, głównie kobiet i dzieci. Jako kraj sąsiadujący i doświadczony w swojej historii przez wojny, wiemy co mogą czuć uchodźcy wojenni i jakiej pomocy potrzebują. Polacy masowo uruchomili swoje serca i pomagają jak tylko mogą aby ci ludzie nie zostali bez dachu nad głową. Według szacunków, od początku konfliktu, do Polski przybyło już ponad 500 tys. Ukraińców i cały czas napływają kolejni. Na pewno wszyscy otrzymają pierwszą pomoc. Jednakże myśląc długofalowo, powinniśmy też zastanowić się i podjąć jak najszybsze systemowe działania, aby wdrożyć ich na rynek pracy, dając im możliwości godnego życia i samostanowienia. Jak to zrobić? Rozmawiamy o tym z Mikołajem Zającem, prezesem Conperio, firmy doradczej zajmującej się zarządzaniem i badaniem absencji na rynku pracy.
(na zdjęciu powyżej Mikołaj Zając)
Niedawno moją uwagę przykuła informacja Conperio o potrzebie wdrożenia oceny kompetencji uchodźców z Ukrainy. Przyznam się szczerze, że również o tym myślałam – czemu nie rejestrujemy ich pod kątem zawodowym, pod kątem ich kompetencji, gdyż to ułatwiłoby im start w naszym kraju. Tylko, że pomyślenie o tym to jedno, a realizacja to drugie. Jakie rozwiązanie Pan tutaj widzi i dlaczego zwrócił Pan uwagę na ten problem?
- W ostatnią sobotę (od red. 26.02.22), tak jak wielu z nas pojechałem na granicę polsko – ukraińską aby pomóc uchodźcom. Zabrałem z granicy jedną rodzinę – babcię, mamę i dwójkę dzieci. W drodze do Warszawy rozmawialiśmy o tej całej sytuacji, a one martwiły się głównie tym, jak dalej będą tutaj żyły, z czego się utrzymają, kto ich przyjmie do pracy, bo życie tylko z pomocy innych byłoby dla nich zbyt krępujące. Powiem Pani, że one mają rację, bo nie wiadomo kiedy ta okrutna wojna się skończy, a z upływem kolejnych tygodni czy miesięcy chęć Polaków do niesienia pomocy może nieco osłabnąć. Trzeba więc sobie zadać pytanie, co dalej? Jak tym ludziom pomóc w asymilacji na rynku pracy, jak pomóc im szybko znaleźć pracę, która umożliwi im samodzielność i też wykorzystanie tego co umieją, ich kompetencji. Przecież to ogromna rzesza ludzi, którym trzeba coś zaproponować i ich zagospodarować. Zwłaszcza, że jesteśmy w bardzo dobrej sytuacji jeśli chodzi o rynek pracy, który jest ciągle rynkiem pracownika i brakuje wielu rąk do pracy w przemyśle, jak też i specjalistów z różnych dziedzin.
Zgadzam się z Panem całkowicie, ale jak to zrobić? Jak wyobraża Pan sobie taki system oceny kompetencji uchodźców?
- Już na granicy, oprócz wolontariuszy pomagających w podstawowych kwestiach, mogliby znaleźć się tam specjaliści od HR, chociażby z agencji pracy, którzy potrafią ocenić kompetencje i mogliby je rejestrować. Taki rejestr mógłby być prowadzony na specjalnej stronie rządowej. To jednak nie wystarczy, gdyż potrzebny byłby kontakt z tymi ludźmi, których kompetencje znajdowałyby się w tym rejestrze. Można by to zrobić przez aplikację mobilną i połączenie jej już ze starterami kart telefonicznych, w które zaopatrują się uchodźcy. Aby to było bezpieczne, takie startery mógłby zapewniać rząd bądź samorządy lokalne i przy wsparciu sieci telekomunikacyjnych łączyć rejestr z aplikacją. Dałoby to możliwość kontaktu z ludźmi, którzy posiadają kompetencje poszukiwane przez pracodawców w danym regionie kraju. Taka lista kompetencji mogłaby być zamieszczona i dostępna dla pracodawców, zweryfikowanych, przez chociażby urząd skarbowy, który de facto ma wgląd do każdej firmy poprzez systemy podatkowe. Wówczas każdy pracodawca mógłby skontaktować się telefonicznie z wybranym człowiekiem o określonej kompetencji. Numer telefonu nie stanowi przecież danych osobowych, więc pracodawcy mogliby się logować i odkrywać numery telefonów do ludzi, posiadających kompetencje, których oni potrzebują. Powinna powstać oficjalna rządowa strona internetowa, tłumaczona na język ukraiński, która zebrałaby wszystkie najpotrzebniejsze informacje w jednym miejscu. Imigranci przy granicy mogliby dostawać np. ulotkę, mały plecak czy jakiś inny gadżet z adresem takiej witryny. Poza tym, dzięki temu, że już od kliku lat mamy tysiące pracowników z Ukrainy, to firmy przystosowały się do ich szybkiego wdrażania do pracy. Mają całe działy szkoleniowe i wdrożeniowe, które są dedykowane migrantom. Asymilacja do rynku pracy nowych przybyszów z Ukrainy byłaby więc natychmiastowa.
O jakie kompetencje mógłby poszerzyć się nasz rynek pracy?
- Obserwujemy brak wielu kompetencji, ale oczywiście najwięcej brakuje pracowników bluecolar, na produkcjach czy w magazynach. Znamy takie przypadki, że firmy muszą zatrzymać produkcję, bo nie mają rąk do pracy, chociaż oferują wynagrodzenia na bardzo dobrym poziomie i szereg benefitów. Korzystając z takiej listy kompetencji i systemu ich oceny, takie firmy mogłyby bardzo szybko znaleźć ludzi, którzy szukają pracy w ich regionie. Na pewno sprawdziłoby się to w tym czasie. Tym bardziej, że wiele branż tj. automotive ma swoje zakłady zarówno w Polsce jak i na Ukrainie, więc z pewnością pośród ludzi przybywających do Polski jest spora rzesza pracowników tych zakładów, przeszkolonych, znających produkcje, którzy mogą z dnia na dzień stanąć do pracy, takiej jaką mieli w swoim kraju. Dziś wiele czynności – jak choćby spawanie, czy operowanie wózkiem widłowym z powodzeniem wykonują też panie.
A co z innymi kompetencjami?
- Rynek pracy póki co jest bardzo chłonny, potrzebujemy informatyków, techników, pracowników ochrony zdrowia, nauczycieli czy opieńków dzieci i wielu innych specjalistycznych kompetencji. Jestem pewien, że pośród kobiet, które przybywają do Polski jest wiele pań, które pracowały w tych zawodach. Tylko żeby zagospodarować właściwie ich kompetencje, musimy o nich wiedzieć. Dlatego taki system pomógł by nie tylko pracodawcom, ale przede wszystkim uchodźcom, którzy za chwilę będą musieli szukać pracy aby stanąć na nogi.
Jak taki system oceny i rejestracji kompetencji wpłynąłby na naszą gospodarkę? Czego moglibyśmy się spodziewać, przypuszczam, że jak opadną nieco emocje, to zacznie się dyskusja na temat miejsc pracy.
- To wszystkim by się opłacało, nawet polskiemu ZUS, który miałby dodatkowe składki na ubezpieczenie zdrowotne. Do tego rynek nieruchomości, na którym w czasie pandemii spadł popyt najmu mieszkań. Teraz tych mieszkań będziemy potrzebować setki tysięcy dla obywateli Ukrainy. Jeśli damy im pracę, to oni z chęcią wynajmą mieszkania.
Oczywiście powstaje pytanie, co potem, kiedy będzie możliwość powrotu na Ukrainę?
- Wszyscy sobie tego życzymy, aby ten potworny konflikt się skończył i ludzie mogli wrócić do swoich domów jak najszybciej. Jednakże trzeba też patrzeć realnie i zadać sobie pytanie ilu z nich będzie w stanie wrócić tuż po zakończeniu działań wojennych do swoich domów, czy to ze względu na traumę czy też zniszczenia. Część na pewno zostanie u nas na dłużej. Musimy o tym wszystkim myśleć. Dlatego powinniśmy stworzyć ten system jak najszybciej, bo nikt nie zechce siedzieć w domu i czekać na dary czy datki, gdyż tak się żyć nie da. Mam nadzieję, że rząd szybko przyjmie nowe regulacje, aby uprościć procedury zatrudniania uchodźców. Dzięki tym pracownikom, gospodarka polska z pewnością na tym zyska i ci ludzie na tym skorzystają, bo damy im godne życie i możliwość samostanowienia.
Dziękuję za rozmowę i miejmy nadzieję, że ta wojna i ten okrutny czas wkrótce się zakończą.
Beata Trochymiak, Pracujwlogistyce.pl