Rozmowa z Katarzyną Śliwińską Supply Chain Manager Oceanic SA
Jak zaczął się ten rok w branży kosmetyków i jakie ma to przełożenie na logistykę tych produktów? - Rok zaczął się intensywnie, gdyż rozpoczęliśmy go od wdrożenia nowej linii produktów, a tym samym komponentów do produkcji. Wymusiło to zwiększoną dynamikę w całym łańcuchu dostaw i generalnie w całej logistyce. Już od jakiegoś czasu obserwujemy skracające się cykle życia produktów, na co wpływ mają sami Konsumenci oczekujący zmian i mocno dopasowanych produktów do swoich potrzeb. Oceanic jest jedną z nielicznych firm na rynku, która proponuje kosmetyki „szyte na miarę”. Więc nowe linie kosmetyków są bardzo wyspecjalizowane np. dedykowane dla osób z chorobami nowotworowymi. Produkty te wymagają już na wejściu do linii produkcyjnej obsługi zbliżonej do obsługi produktów leczniczych, a z kolei na wyjściu wielu różnych kanałów dystrybucji od sieci po małych, indywidualnych klientów. To właśnie wymusza ogromną dynamikę i elastyczność.
Jaki etap łańcucha dostaw jest najtrudniejszy? - Na pewno pierwszy etap, czyli dostawa komponentów do produkcji, zakupy i związane z nimi zarządzanie zapasami. Jak już wspominałam skracające się coraz bardziej cykle życia produktów wymuszają konieczność bardzo dokładnego planowania zapasów i to jest spore wyzwanie.
Coraz szybciej, coraz krócej… Z czego to wynika, z zaostrzającej się konkurencji na rynku? - Presja czasu jest ogromna. A wynika ona oczywiście z oczekiwań rynku, który dzisiaj szybko nudzi się jednym produktem i ciągle poszukuje czegoś nowego, lepszego. A przemysł musi za tym podążać.
Co jest dzisiaj najbardziej istotne przy współpracy z poddostawcami usług? Czy nadal rządzi cena? - Trudno mi powiedzieć, bo w ograniczonym zakresie korzystamy z zewnętrznej logistyki. Moim zdaniem w tej chwili nacisk przenoszony jest z elementów kosztowych na rzecz większej elastyczności łańcucha dostaw. Uwidacznia się to szczególnie w zakupach, gdzie nie szuka się już dostawców po całym świecie, ale na rynku lokalnym, co pozwala na skrócenie czasu dostawy a tym samym i kosztów logistyki, osiągając przy tym szybszy czas reakcji oraz niższe koszty w całej logistyce. To bardzo wyraźna zmiana na rynku, którą obserwuję już od jakiegoś czasu.
Operatorzy logistyczni inwestują mocno w nowoczesne technologie, aby zwiększyć swoją konkurencyjność, czy to wystarczy? - Rozwiązania technologiczne nie rozwiążą wszystkich problemów i wymagań rynku produktów, który zbyt dynamicznie się zmienia. Moim zdaniem za mało jest zwykłej ludzkiej współpracy w łańcuchach dostaw między poddostawcą a zleceniodawcą.
Co konkretnie to oznacza? - Większe zaangażowanie poddostawców w procesy u swojego Klienta może przynieść wymierne korzyści. Spojrzenie z zewnątrz na pewne procesy i jednocześnie bliska kooperacja rodzi nowe rozwiązania i dzięki temu może przynieść realne oszczędności w niektórych obszarach. To wymaga jednak dużego zaufania i długofalowej współpracy. Obserwując polski rynek, wielu producentów postrzega współpracę z poddostawcami niestety poprzez pryzmat ceny. Często zmieniają dostawców, chcąc osiągnąć jak najniższą cenę obsługi, a nie tędy droga. O tym bardzo dużo się mówi na świecie, ale nie w Polsce.
W jakim zakresie korzystacie z usług operatorów zewnętrznych? - Przyznam, że poza usługami transportowymi w niewielkim zakresie, bo nie mamy takiej potrzeby. Ale patrząc na cały łańcuch dostaw - zakupy, planowanie, produkcja i dystrybucja, w sumie współpracujemy z kilkuset kooperantami w różnych obszarach usług. To bardzo dużo i generalnie dąży się do zmniejszenia liczby dostawców, ale nie zawsze jest to możliwe, zwłaszcza w naszym przypadku, gdzie przy krótkich seriach produktów tzw. „single sourcing” nie mamy wyjścia.
Jakie postawiła sobie Pani cele do realizacji w tym roku? - W tym roku największym wyzwaniem w naszej firmie będzie rozwój eksportu, co wymaga wielu zmian wewnątrz samej organizacji i nowego podejścia do niektórych procesów. To będzie ogromny projekt i zarazem wyzwanie, gdyż nie będą to produkty masowe, a zindywidualizowane, które są nie tyle kosmetykami, ale bardziej produktami leczniczymi, pomagającymi i pięknie wyglądać, i też zdrowo się czuć. A od nas logistyków, wymaga to też wyższych standardów pracy.
Jak Pani trafiła do logistyki i dystrybucji? - Zadecydował o tym przypadek. Pracę zaczynałam od stanowiska specjalisty ds. zakupów w branży produktów metalowych, o czym zaważyła znajomość języków obcych, a ukończyłam Wydział Zarządzania na Politechnice Gdańskiej. Po roku awansowałam na stanowisko managera obejmując też logistykę. Ta praca bardzo mi odpowiadała, zarówno pod względem moich cech osobowościowych i zainteresowań. Polubiłam to, że logistyka wymaga ogromnego zaangażowania, otwarcia się na różne procesy zarówno w firmie jak i na zewnątrz. Jednakże po jakimś czasie chciałam też spróbować swoich sił w innej branży w firmie produkcyjnej i trafiłam do Oceanic, gdzie zaproponowano mi objęcie stanowiska supply chain managera.
Co charakteryzuje Pani styl zarządzania? - Wychodzę z założenia, że pracuję z grupą profesjonalistów, więc stawiam na dużą samodzielność i decyzyjność swojego zespołu. Bardziej przemawiają do mnie idee bycie liderem niż szefem. Skupiam się też na tym, aby zespół jak najlepiej zrozumiał procesy i dbam o dobrą komunikację wewnętrzną.
Co jest, jak dotychczas, największym Pani sukcesem zawodowym? - Ciągle wydaje mi się, że ten sukces jest przede mną. Odpowiem na to pytanie, jak będę przechodzić na emeryturę.
Poza logistyką i pracą, czy ma Pani jakieś pasje, które z równie dużym zaangażowaniem realizuje? - W wolnym czasie staram się całkowicie oderwać od pracy, co nie zawsze się udaje, ale moją odskocznią są książki, które wręcz pochłaniam, również dzięki audiobook’om. A przynajmniej raz w roku wybieram się w jakąś daleką podróż, która pozwala mi w pełni naładować akumulatory.
Dziękuję za rozmowę,
Beata Trochymiak