Rozmowa z Iwoną Blecharczyk zawodowym kierowcą kat. C+E
W Polsce „kobieta za kółkiem TIR-a” to nieczęsto spotykany widok, a w krajach Zachodniej Europy? - Nie jest tak źle. W Polsce coraz więcej kobiet podejmuje się zawodowego prowadzenia aut ciężarowych, ale przyznam, że w krajach Zachodniej Europy jest ich znacznie więcej i nikogo nie dziwi kobieta za kierownicą TIR-a. Chociaż głównie jeżdżą na krótkich, krajowych trasach.
Czy kobiecie kierowcy jest łatwiej, czy trudniej znaleźć pracę? - O wiele trudniej niż mężczyźnie. Wiem to, bo sama niestety długo szukałam pracy jako kierowca. Nikt w Polsce nie był zainteresowany zatrudnieniem mnie, pomimo posiadania różnych uprawnień i certyfikatów. W końcu znalazłam pracę, ale w Belgii.
Jak Pani trafiła do tego zawodu? Wzrastała Pani w rodzinie o tradycjach transportowych? - Nie mam w rodzinie żadnego kierowcy zawodowego, więc jestem pierwsza i jak na razie jedyna. Nigdy też nie zamierzałam być kierowcą, bo z wykształcenia jestem nauczycielką języka angielskiego, ukończyłam filologię angielską. Ale już po pierwszych miesiącach pracy w szkole wiedziałam, że to nie dla mnie. Kocham podróże i ciągły ruch, a prowadzenie pojazdów sprawia mi ogromną przyjemność, więc pomyślałam - czemu nie spróbować sił jako zawodowy kierowca. Zwłaszcza, że w pewnym momencie mojego życia pojawiali się ludzie, dzięki którym zainteresowałam się tym zawodem. Ukończyłam stosowne kursy prawa jazdy, szkolenia na certyfikat międzynarodowy przewoźnika rzeczy i osób, ADR-y. Po prostu pojawiła się jakaś szansa, i ją wykorzystałam.
Jak Panowie podchodzą do Pań kierowców? Trudno było wejść w to środowisko zawodowe? - Najważniejsze, to żeby nie udawać nikogo lepszego, a tym bardziej nie rywalizować z innymi kierowcami i nie udowadniać, że jesteśmy lepsze od mężczyzn. Bo nie o to chodzi. Panowie często oferują pomoc przy za- i rozładunkach, parkowaniu, itp., a niektóre kobiety ją dorzucają. Czyli same siebie eliminują ze środowiska kierowców, bo naturalnym jest, że każdy ma jakieś problemy na drodze i pomagamy sobie nawzajem. Więc jeśli odrzucasz pomoc, to nie zdobędziesz szacunku. Dużo też zależy od samego człowieka i mentalności. Kiedy miałam pierwszy ładunek do Polski, to myślałam, że się wścieknę, bo trafiłam na bardzo niemiłych ludzi. Dyspozytorzy wyżywają się na kierowcach. W Polsce nadal jest przekonanie, że jak ktoś skończył studia i pracuje w biurze, to jest o klasę wyżej. A to nic innego jak brak kultury osobistej i znajomości zawodu kierowcy. Podziwiam kierowców w Polsce, bo mają o wiele cięższą pracę od swoich kolegów zagranicą.
Myśląc o przyszłości, jaki ma Pani pomysł na siebie, całe życie za „kółkiem”… - Oczywiście wiążę swoją przyszłość z transportem, ale nieco w innym trybie pracy, być może zdecyduję się na własną firmę transportową. Nie wiem, zobaczymy co wydarzy się w gospodarce. Poza tym, kiedyś zamierzam założyć rodzinę i myślę o macierzyństwie, a w takiej sytuacji kobiecie trudno byłoby wykonywać ten zawód.
Pierwszy kurs zapamiętała Pani jako … - Wielką frajdę, chociaż nie była to duża trasa, bo z Belgii do Luksemburga. Przez pierwszy miesiąc pracy jeździłam z drugim kierowcą, który był moim mentorem i wprowadzał mnie do zawodu. Więc te pierwsze kursy były łatwe i przyjemne, dyspozytorzy wysyłali nas po trasach całej Europie, abym zobaczyła jak się jeździ w różnych krajach. Drugi miesiąc był najtrudniejszy, kiedy już tylko mogłam liczyć sama na siebie.
Najbardziej i najmniej ulubione trasy? - Zdecydowanie lubię długie trasy, np. na Południe Europy, po Skandynawii, a nie lubię jeździć po krajach Beneluxu - zbyt krótkie i nudne trasy.
Zaangażowała się Pani w kampanię fundacji Trans.org - TruckersLife.eu na rzecz poprawy kondycji fizycznej kierowców zawodowych, m.in. poprzez budowę parków ćwiczeń na parkingach. Czy z naszymi kierowcami jest aż tak źle? - Tak, nie jest najlepiej. Uważam to za świetny pomysł, bo kierowcy są szczególnie narażeni na schorzenia, które wynikają z braku ruchu i siedzącego trybu życia. Mając do dyspozycji na parkingach nawet najprostsze urządzenia do ćwiczeń, zawsze jakiś procent kierowców z nich skorzysta. A to oznacza, że możemy ich uchronić przed śmiertelnymi chorobami, ale też i zwiększyć bezpieczeństwo na drogach, bo zdrowy i wypoczęty kierowca jest bardziej spokojny i skoncentrowany na drodze. Także popieram tę ideę i mam nadzieję, że wkrótce parkingowe siłownie będą czymś naturalnym w Polsce.
Prowadzi Pani bloga, gdzie opisuje swoje przeżycia z tras i zachowania na drogach, czy chce Pani przez to coś zmienić, zwrócić uwagę na jakiś problem? - Opisując co robię i na czym polega ten zawód, chcę zwrócić uwagę na problemy, z jakimi zawodowi kierowcy muszą borykać na co dzień i też zmienić trochę myślenie ludzi spoza branży o kierowcach, którzy nie mają o nich zbyt pochlebnych opinii. A wynika to głównie z oceny wypadków drogowych z udziałem pojazdów ciężarowych, podczas których najczęściej w zderzeniu ginie kierowca auta osobowego. Nikt jednak nie patrzy na przyczynę, tylko z założenia winę zrzuca się na kierowcę”TIR-a”. Szczególnie odczuwalne jest to w Polsce. W naszym kraju, kierowcy mają bardzo ciężką pracę. Narzuca im się bardzo restrykcyjne terminy dostaw, wręcz zmusza do łamania czasu pracy i przepisów drogowych. A jeżeli kierowca nie dojedzie na czas, to zabiera mu się wynagrodzenie. To jest chora sytuacja. Na Zachodzie Europy jest inaczej, bo przestrzega się zasad ruchu drogowego i ograniczeń prędkości. Polacy też potrafią się do tego dostosować, a w Polsce nie. Co jest nie tak? Oczywiście łatwo jest powiedzieć, że kierowcy „piratują”, ale za tym stoi coś więcej. Moim zdaniem należałoby nasilić kontrole firm, bo wiele z nich zmusza swoich kierowców do niebezpiecznej jazdy.
Marzeniem Pani jako kierowcy zawodowego jest… - Przejechać dużym amerykańskim truckiem całe Stany Zjednoczone Ameryki od wybrzeża do wybrzeża.
Co poza pracą Panią pasjonuje? - Mam bardzo mało czasu dla siebie, ale jeśli jest jakaś wolna chwila, to projektuję i szyję sukienki. Lubię też gotować. Więc jak zjeżdżam do domu, to szyję i gotuję.
Dziękuję za rozmowę,
Beata Trochymiak
Pracujwlogistyce.pl