Rozmowa z Aleksandrą Kocembą, kierownikiem Transportu Intermodalnego w Grupie Raben
Jak ocenia Pani świadomość klientów na temat wartości z transportu intermodalnego w łańcuchach dostaw towarów? - Przyznam, że wiedza zarówno na temat samego transportu, jak i wartości z niego płynących jest coraz większa. Klienci pytają, a wręcz nawet żądają informacji na temat oferty dotyczącej transportu intermodalnego. Niestety, patrząc na stawki przewozowe, Klient czuje się rozczarowany ich wysokością w porównaniu np. do stawek frachtu samochodowego. Jeżeli nie posiada odpowiednio dużego wolumenu ładunków, to kosztowo rozwiązania intermodalne są niekorzystne. I tu się koło zamyka, ponieważ kosztowo nie jesteśmy w stanie konkurować z drogą. Natomiast cieszy nas to, że wiedza i świadomość intermodalna jest już na tyle wysoka, że w pewnym momencie powinien nastąpić efekt kuli śniegowej. Im więcej Klientów będzie przechodziło na transport intermodalny, tym on będzie tańszy.
Czyli transport intermodalny nadal pozostanie jednym z trudniejszych z obszarów działalności TSL? - Nie jest łatwo, a wynika to w głównej mierze z czynników zewnętrznych – wysokich stawek za dostęp do infrastruktury kolejowej. Ponadto Polska jest dość małym rynkiem dla tych usług, gdzie kontrakty się wyrywa od konkurencji, a nie rodzą się nowe. W związku z tą sytuacją, rozwiązania drogowe dominują na polskim rynku, ponieważ trudno jest konkurować stawkami frachtowymi o nowych Klientów. Już nie wspomnę o dostępie do infrastruktury punktowej, czyli do sieci terminali, które są bardzo nierównomiernie rozłożone. Skupione są głównie na zachodzie Polski. Dowóz kontenerów w inne regiony jest nieopłacalny. Jeśli tutaj nic się nie zmieni, to intermodal długo będzie jednym z trudniejszych obszarów działalności.
To, że stawki są wysokie można się zgodzić, ale że Polska jest małym rynkiem? - Tak, Polska geograficznie jest zbyt mała na rozwinięcie przewozów intermodalnych wewnątrz kraju na taką skalę jak chociażby jest to w Niemczech. Mamy zbyt krótkie trasy, na których czas tranzytu nie będzie nigdy konkurencyjny z „transit time” samochodowym. Owszem na trasie północ – południe dowozy i odwozy kontenerów z portów morskich jak najbardziej są opłacalne, ale już ze wschodu na zachód to nie funkcjonuje.
Jak trafiła Pani do transportu intermodalnego, skąd taka a nie inna specjalizacja? - Przez przypadek…Zaczęło się to w Niemczech, kiedy studiowałam we Frankfurcie nad Odrą. Już w czasie studiów otrzymałam pracę w Investor Center we Frankfurcie, gdzie objęłam stanowisko asystentki dwóch działów. Zajmowałam się rynkiem spożywczym i działem logistyki. Tutaj złapałam bakcyla, ponieważ akurat Frankfurt nad Odrą zainwestował we własny terminal kontenerowy. W ramach moich obowiązków była promocja tego terminala w Polsce i w ten sposób ruszyła moja przygoda z transportem intermodalnym. Dzięki czemu miałam okazję pracować z firmami spedycyjnymi, wprowadzając je na terminal. Miało to miejsce tuż przed wejściem Polski do UE. Transport intermodalny okazał się ciekawy na tyle, że postanowiłam po studiach związać się z branżą na dłużej i trafiłam do spółki spedycyjnej w Kątach Wrocławskich, która właśnie uruchomiła terminal intermodalny. Promowałam i prowadziłam tam sprzedaż usług terminalowych. Moim pierwszym i chyba największym jak dotąd sukcesem było uruchomienie pierwszego pociągu kontenerowego relacji Bremerhaven – Kąty Wrocławskie.
A jak trafiła Pani do Grupy Raben? - Po kilku latach pracy w kolejnych spółkach z branży TSL zajmujących się transportem intermodalnym, zaproszono mnie do Grupy Raben, abym rozwinęła dział usług intermodalnych. Zgodziłam się, ponieważ stanęłam przed kolejnym sporym wyzwaniem. Obecnie nadzoruję bardzo duży projekt intermodalny przy obsłudze ładunków z Polski do Kaliningradu, a także rozwijam siatkę połączeń intermodalnych w ramach własnych połączeń Grupy Raben.
Co jest dla Pani największym wyzwaniem jako managera? - Na pewno szerzenie wiedzy o intermodalu zarówno w samej Grupie Raben, jak i wśród Klientów. Oczywiście dużym wyzwaniem jest uruchomienie wspomnianej już siatki połączeń i pierwszego naszego wewnętrznego połączenia intermodalnego z krajami zachodniej Europy. Czeka mnie ciężka praca do końca roku, ale Grupa Raben ma ogromny potencjał, więc jestem dobrej myśli.
Co charakteryzuje Pani styl zarządzania? - Rozmowa, dyskusja i praca z całym zespołem. Ludzi do niczego nie można zmusić, a można jedynie ich przekonywać. Chociaż czasami trzeba uderzyć ręką w stół i powiedzieć - ma tak być, ale nie lubię narzucać czegoś z góry. W finale człowiek z tą decyzją zostaje sam, a przecież zdarzają się błędy w naszej pracy i wówczas trudno sobie z tym poradzić, zwłaszcza jeżeli ta decyzja była zła. Mój zespół nie jest duży, gdyż liczy 4 osoby, z czego trzy są Gdyni, jedna w Gliwicach. Przy rozproszonym zespole dużą rolę odgrywa też sama komunikacja z pracownikami.
Czy fascynuje Panią kolej? - Tak, jestem fascynatką kolei, lokomotyw, wagonów. Jestem całkowicie przekonana, że kolej to przyszłość, tylko trzeba zmienić podejście do niej w Polsce. A zmiana mentalności jest najtrudniejsza. Kolejarzom nie jest łatwo, ponieważ kilkanaście lat temu kolej została odcięta od „świeżej krwi”, zamknięto szkoły kształcące w zawodach kolejarskich, brakuje młodej kadry. Aby odbudować ten potencjał i pozytywny wizerunek, potrzeba teraz czasu.
A co poza pracą, jakie pasje realizuje Pani w wolnym czasie? - Przede wszystkim wolny czas poświęcam mojej córce, z którą razem gotujemy i pieczemy ciasta. Lubimy zwykłą polską kuchnię, pierożki, naleśniki, dużo ciast. Bardzo też lubię czytać, głównie literaturę rosyjską z okresu romantyzmu i kryminały autorów skandynawskich, które uważam za genialne.
Dziękuję za rozmowę,
Beata Trochymiak
wszystko o rynku usług i pracy w logistyce