Iwona Trzeciak-Kucza Senior Account Manager w C.H. Robinson
Logistyka w wydaniu amerykańskim
Jaka jest różnica pomiędzy kulturą amerykańską a europejską w logistyce?
- Przede wszystkim w kulturze amerykańskiej (z którą dotychczas miałam okazje się spotkać) nie ma typowej hierarchii, a zarządzanie odbywa się przez zadania i potrzeby firmy. Zazwyczaj jest jeden szef i kilku supervisor'ów. Liczą się też nowe pomysły, a nie tylko doskonalenie wypracowanych już standardów. Kultura amerykańska pozwala na swobodne myślenie i działanie. Jeżeli odpowiednio to komunikujesz, to jest duża szansa na to że, cię usłyszą. Kultura amerykańska jest też żądna nowości i poszukiwania tego, co nas wyróżni na rynku. Mój szef mówi, że pierwszej rzeczy, której nauczył się po przyjeździe do Europy, to zdanie "nie da się" i „biurokracja”. To był dla niego szok, bo zawsze są jakieś trudności, które trzeba pokonać w taki czy inny sposób, ale "nie da się" - czegoś takiego nie ma w języku i myśleniu Amerykanów. To jest chyba zasadnicza różnica. Dlatego lubię logistykę i pracę w wydaniu amerykańskim.
Jak wygląda współpraca z klientami przyzwyczajonymi do kultury europejskiej?
- Nasza firma współpracuje głównie z Południowcami Europy (Hiszpanie, Włosi), którzy przejawiają dużą ekspresję i czasami chaos we współpracy. Amerykanie mają wyluzowane podejście do takich klientów i są bardzo poukładani, nie przeszkadza im to we współpracy. Są gotowi nawet myśleć za swoich klientów, aby o niczym nie zapomnieli. I, o dziwo ta sama cecha bardzo przydaje się we współpracy z Niemcami czy Japończykami. Ich zorganizowanie i ład pracy powoduje, że chcąc robić z nimi biznes musisz się dostosować. Podejście amerykańskie moim zdaniem doskonale łączy w sobie cechy pozwalające na elastyczne dopasowanie się do swoich partnerów.
Czy od zawsze pracuje Pani w organizacjach amerykańskich? Jak trafiła Pani do logistyki?
- Do logistyki trafiłam na II roku studiów. Wówczas jedna z moich koleżanek namówiła mnie na pracę w call center Stolicy, wtedy typowo polskiej firmy, a obecnie już amerykańskiej, po przejęciu przez UPS. Stwierdziłam, że to świetny pomysł, i po złożeniu aplikacji zostałam przyjęta do pracy, na część etatu. Po miesiącu zaproponowano mi przejście do działu reklamacji i cały etat, gdzie osiągnęłam swój pierwszy mini-sukces - stworzyłam aplikację na Excelu do obsługi dokumentacji reklamacyjnej. Wydaje mi się, że do dziś firma korzysta z tej pomocy. Z racji tego, że oprócz Excela znałam dobrze język angielski, przeniesiono mnie do zespołu operacyjno - wdrożeniowego. Tworzyliśmy procedury operacyjne i opiekowaliśmy się realizacją kontraktów największych klientów Stolicy. Tutaj też przyszedł pierwszy awans z asystenta ds. zgłoszeń, na doradcę ds. klienta. Dzięki temu nauczyłam się całej obsługi operacyjnej klienta. Kiedy Stolicę przejął UPS zlikwidowano ten dział, niemniej pozostała komórka opiekująca się kluczowymi klientami firmy. Dzięki temu doświadczeniu po 2 latach awansowałam o kilka szczebli w górę na key account’a na region wrocławski. Wówczas też zetknęłam się po raz pierwszy z kulturą organizacji amerykańskiej. Jednakże po 2,5 roku pracy, z uwagi na zmianę lokalizacji mojego działu, odeszłam z UPS. Podjęłam pracę w firmie spedycyjnej, również w dziale handlowym, ale we frachcie morskim i lotniczym, a więc w zupełnie nowym jak dla mnie obszarze usług, w spedycji.
Trudno było odnaleźć się w innej strukturze?
- Kosztowało mnie to pół roku nauki, na nowo odkrywałam branżę. Bo, co z tego że wiedziałam wszystko o paczkach, jeśli fracht morski był zupełnie inną specyfiką usług. Jednakże spodobał mi się, tak samo fracht lotniczy. Ale niestety po roku czasu znowu los trochę za mnie zadecydował, bo sprawy prywatne zmusiły mnie do powrotu na Mazowsze. Musiałam więc poszukać czegoś nowego i tak trafiłam do kolejnej firmy spedycyjnej, gdzie zetknęłam się jeszcze z inną specyfiką branży - spedycją drogową na rynki wschodnie. Zostałam kierownikiem sprzedaży. Nie znałam w ogóle drogówki, więc musiałam nauczyć się wszystkiego od początku, w tym przepisów prawa obowiązujących w krajach wschodnich. To było spore wyzwanie, bo miałam stworzyć od początku dział handlowy, a do tego nauczyć się nowego obszaru działalności i kultury zarządzania. Przepracowałam tam dwa lata, aż pod koniec 2012 r. otrzymałam propozycję pracy w C.H. Robinson i wróciłam do kultury organizacji amerykańskiej, do pełnej logistyki.
Patrząc na swoje doświadczenia, czego najbardziej brakuje obecnie we współpracy między odbiorcami a dostawcami usług logistycznych?
- Brakuje niestety szacunku do ludzi, nie szanuje się jednostki. Nie chodzi o pieniądze, ale o szacunek do pracy i do człowieka. To przekłada się na biznes, na relacje z klientami. Polskie średnie firmy dążą do tego, aby mieć najlepszy serwis za złotówkę, a tak się nie da. Wyciska się ostatnie soki z partnerów i z przewoźników, niszczy się rynek. Miejmy nadzieję, że wróci równowaga, a przede wszystkim szacunek do partnera.
Co uważa Pani, jak dotychczas, za swój największy sukces?
- Doprowadzenie do umowy korporacyjnej z jedną z większych polskich korporacji składającej się z blisko 60 spółek-córek. Wprowadzając w kontekst przejęcie Stolicy przez UPS wymagało to ustandaryzowania umów z dotychczasowymi klientami oraz wypracowania nowych cenników, uzgodnienia nowych warunków. Udało nam się w rok przenegocjować blisko 60 odrębnych umów i osiągnąć porozumienie, tak na szczeblu korporacyjnym, jak i w poszczególnych zarządach. Przyznam, że było to ogromnym wyzwaniem. Ale, to z czego jestem najbardziej dumna jest fakt, że przez te 10 lat pracy udało mi się spotkać na mojej drodze wspaniałych ludzi i zbudować takie relacje, że jestem przyjmowana z życzliwością wśród moich kolegów z branży czy partnerów biznesowych z przed lat, a moi Klienci pamiętają o mnie. I chyba to jest dla mnie najważniejsze w tym, co robię i to też jest dla mnie największym wyzwaniem na kolejne lata. A gdyby nie logistyka, to co by to było? - Z racji tego, że z wykształcenia jestem HR-wcem, więc może zgodnie z moim wykształceniem, jakiś obszar z zarządzania zasobami ludzkimi. Chociaż ... nie wiem, bo w porównaniu z walką na froncie logistycznym jest tam trochę nudno. Na pewno chciałabym rozwinąć siebie pod kątem trenerskim i doradztwa biznesowego.
Dziękuję za rozmowę, Beata Trochymiak Pracujwlogistyce.pl