O spedycji lotniczej w rozmowie z Martą Masiak general manager VGL Cargo Sp. z o.o
Jak ocenia Pani obecny rozwój rynku frachtu lotniczego w Polsce i jakie ma tu znaczenie rozwój lotnisk regionalnych?
- Rynek frachtu lotniczego oceniam jako bardzo stabilny. Widoczny jest potencjał w wolumenie zarówno w imporcie i eksporcie, co świadczy o atrakcyjności naszego rynku. Mimo to, nie należy spodziewać się znaczącego wzrostu wolumenu cargo lotniczego w ciągu najbliższych kilku lat. Natomiast odpowiadając na pytanie - czy na rozwój cargo ma wpływ rozwój lotnisk w Polsce, odpowiem krótko – aktualnie nie. Przyczyną tego jest bardzo dogodne położenie Polski względem doskonale rozwiniętych lotnisk w krajach sąsiednich jak Niemcy, Austria, Holandia, gdzie samoloty frachtowe lądują regularnie i skąd przesyłki z/do Polski mogą być obsługiwane. Czy coś z tym możemy zrobić? Trudno odpowiedzieć jednoznacznie, gdyż jeśli nawet wprowadzono by więcej frachtowców na polskie lotniska, to czy byłoby to uzasadnione ekonomicznie, czy dałoby się scalić cały, rozczłonkowany dziś, wolumen z/do Polski drogą powietrzną? Na te pytania, nikt chyba dzisiaj nie potrafi odpowiedzieć.
Co jest specyfiką zarządzania spółką frachtu lotniczego?
- Przede wszystkim spedycja lotnicza, która wymaga łączenia ze sobą wielu elementów, tj. współpraca z liniami lotniczymi, agentami handlingowymi, partnerami na lotniskach całego świata, służbami kontrolnymi, etc., a także z zapleczem profesjonalnych narzędzi. Do tego trzeba posiadać odpowiednie kompetencje i wyobraźnię, aby móc podejmować szybkie i trafne decyzje. Zaś podstawą zarządzania spółką frachtu lotniczego jest zbudowanie odpowiednio zmotywowanego zespołu pracowników.
Gdzie leży największe ryzyko w zarządzaniu taką spółką?
- W odpowiedzialności, która jest ogromna. W transporcie lotniczym wozimy towary z pilnym czasem dostawy, więc ponosimy odpowiedzialność za terminowość i odpowiedzialność finansową. Przy tym trzeba działać bardzo szybko, a w sytuacji kiedy pracujemy pod presją czasu jest łatwo o błąd. Zarządzanie taką spółką jest dosyć trudne i trzeba umieć się w tym odnaleźć.
Jak Pani zdobywała swoje doświadczenie?
- Już podczas nauki w liceum praktykowałam w firmie handlowej w dziale importu, gdzie po raz pierwszy zetknęłam się ze spedycją i transportem, co mi się bardzo spodobało. Po ukończeniu liceum postanowiłam studiować logistykę na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, wybrałam studia zaoczne, aby jednocześnie móc pracować. Trafiłam do koncernu logistycznego w Poznaniu, gdzie akurat uruchamiano dział frachtu lotniczego. Wkrótce zostałam managerem tego działu, który bardzo dobrze się rozwinął. Tym sposobem w branży jestem od kilkunastu lat, większość tego czasu w korporacjach o charakterze globalnym. Przyszedł jednak czas na zmiany. Trafiłam do Grupy VGL, gdzie obecnie zarządzam spółką VGL Cargo, która specjalizuje się we frachcie lotniczym. Pierwszy oddział, który uruchomiłam znajduje się w Poznaniu.
VGL jest młodą Grupą, jak Pani, po pracy w globalnych korporacjach, odnalazła się w tak nowej strukturze?
- W Grupie VGL dostrzegłam ciekawe szanse i możliwości rozwoju. Sama organizacja jest doskonale przemyślana, kierują nią młodzi i ambitni ludzie, zaangażowani całym sercem w to co robią, rozumiejący doskonale biznes logistyczny. Poza tym Grupa VGL posiada doskonałe narzędzia pracy, sieć agentów i mnóstwo innych aspektów, które powodują, że jest naprawdę wyjątkowa. A spółki, które wchodzą w skład Grupy są komplementarne i doskonale uzupełniają się z ofertą usługową. Te wszystkie atuty zamierzam wykorzystać w rozwoju usług frachtu lotniczego.
Czy myślała Pani kiedyś o zamianie logistyki na inną branżę?
- Nigdy, bardzo lubię logistykę. Także nigdy nie chciałabym jej zamienić na pracę w innej branży.
Co uważa Pani za swój największy sukces?
- Najbardziej cieszy mnie, to że w branży jestem postrzegana jako profesjonalistka i jako osoba waleczna, a także to, że z pod "moich skrzydeł" wyszło wielu fantastycznych spedytorów.
A czy w tym całym ferworze zajęć, ma Pani czas dla siebie i pasji?
- Czasu wolnego nie mam zbyt wiele i najchętniej spędzam go z moją rodziną, ale gdybym miała to na pewno oddałabym się czytaniu powieści historycznych i bieganiu.
Dziękuję za rozmowę,
Beata Trochymiak