Rozmowa z Dominikiem Leśnickim, prezesem zarządu Mazury-Trans Sp. z o.o
Jako młody stażem i wiekiem prezes całkiem sporej firmy transportowej, jaką ma Pan wizję na jej rozwój?
- Rozpoczynając dwa lata temu pracę w Mazury Trans miałem dosyć odważne plany rozwoju i od pierwszego dnia pobytu tutaj staram się je realizować. Przede wszystkim postawiłem na nowoczesne systemy do zarządzania flotą, a także na zmianę systemu z leasingowego na wynajem długookresowy, w związku z tym auta są wymieniane po 3 latach, a nie jak było wcześniej po 5. Dzięki temu ich awaryjność spadła praktycznie do zera, poprawił się współczynnik zużycia paliwa, a nasz serwis może skupić się na usługach dla klientów zewnętrznych. Wiem, że w związku z zamieszaniem w transporcie drogowym na rynku europejskim i zmianami w prawie wiele firm rezygnuje z utrzymywania własnych pojazdów, pomimo tego stawiam na transport drogowy. Nadal będę rozbudowywać i zwiększać nasz tabor.
Transport krajowy czy międzynarodowy…
- Głównie transport międzynarodowy, nie wyłączając też krajowych przewozów, które wykonujemy dla firmy macierzystej – Zakładów Mięsnych Morliny. Chcemy rozwijać przewozy międzynarodowe, chociażby z uwagi na to, że posiadamy nowoczesny tabor, przystosowany do wysokich wymogów, które trzeba spełniać na rynku europejskim. Wiek naszych aut nie przekracza 3 lat, a zwrot z ich inwestycji można osiągnąć tylko w usługach międzynarodowych, gdzie marże są znacznie wyższe niż w przewozach krajowych.

Wspomniał Pan o firmie macierzystej – Morlinach, czyli historia Mazury-Trans rozpoczęła się od…
- Zakładu produkcyjnego Morliny, gdzie wydzielono spółkę transportową, której udziały w roku 2009 przejęli pracownicy i tak narodziła się firma Mazury-Trans. Na początku firma dysponowała zaledwie kilkoma autami dostawczymi i kilkoma zestawami cięgników siodłowych. Prezesem firmy był mój ojciec - Jerzy Leśnicki, którego zastąpiłem we wrześniu 2015 roku.
Podejmując się roli prezesa firmy transportowej miał Pan jakieś doświadczenie w pracy związanej z przewozami drogowymi?
- Nie, chociaż miałem już kilka lat doświadczenia w pracy w branży TSL, bo zajmowałem się transportem i spedycją morską oraz kontaktami z armatorami. Więc transport drogowy gdzieś był, ale bardziej jako dodatek do ostatniej mili. Wszystkiego uczyłem się od początku i na żywym organizmie. Wprowadziłem i nadal wprowadzam sporo zmian, zarówno w samej strukturze i organizacji pracy, jak też i w zakresie planów inwestycyjnych. W ciągu ostatnich dwóch lat, można powiedzieć że firma przeszła małą rewolucję i kryzys z tym związany. Ten trudny czas mamy już za sobą, teraz sytuacja stabilizuje się i wychodzimy na prostą.
Gdzie napotkał Pan największe trudności w trakcie zmian?
- Przede wszystkim zrobiliśmy audyt naszej działalności, dzięki temu wiedzieliśmy gdzie i co trzeba naprawić. Wyzwań było i nadal jest sporo, bo najtrudniej jest zmienić mentalność pracowników, zwłaszcza tych, którzy pracują w firmie od początku. Jednakże krok po kroku udaje się realizować wszystkie plany. Został zmieniony cały system zarządzania transportem, wdrożyliśmy innowacyjne narzędzia i systemy TMS, a kierowcy przeszli kursy ecodrivingu, dzięki czemu znacznie obniżyliśmy zużycie paliwa. Zatrudniliśmy też sporo młodych osób, które wprowadziły świeżość, inny styl pracy i taka różnorodność służy rozwojowi zespołów. Jeśli ktoś by mnie zapytał, kiedy skończą się te zmiany, to powiem, że nigdy, bo jest to proces ciągły i wynika z tego co dzieje się w otoczeniu.
Jak dużym problemem jest pozyskanie kierowców? Czy lokalizacja firmy ma tutaj znaczenie?
- Problemem jest nie tyle ich pozyskanie, co niestabilność w podejmowaniu przez nich pracy i duża rotacja, bo niektórzy zmieniają pracę co miesiąc, wędrując z firmy do firmy. Proces rekrutacji kierowców jest procesem ciągłym. Obecnie zatrudniamy około 100 kierowców do 70 zestawów, gdyż na niektórych trasach np. do Hiszpanii wysyłamy podwójne obsady. Problem z ich rekrutacją można rozwiązać dzięki pracownikom z Ukrainy, Białorusi, czy innych krajów wschodnich i pod tym względem wygrywamy lokalizacją. Znajdując się dosyć blisko granicy wschodniej do naszego regionu przybywa dużo ludzi z krajów wschodnich, którzy szukają pracy. Korzystamy z tego potencjału i zatrudniamy dosyć sporo obcokrajowców. Można nawet powiedzieć, że pracownicy ze wschodu ratują sytuację na rynku pracy.
Mazury Trans jako pracodawca…
- Jesteśmy jedną z największych firm transportowych w tym regionie. Jako pracodawcę wyróżnia nas uczciwość i dbałość o pracowników, nasi kierowcy otrzymują płace na czas a wypłaty są zgodne z unijnymi dyrektywami o płacy minimalnej - Loi Macron i MiLogiem. Jesteśmy też wymagającym pracodawcą, co już nie wszystkim pasuje, ale zależy nam na bardzo wysokiej jakości wykonywanych usług, więc współpraca na linii dyspozytor – kierowca musi być perfekcyjna. Przede wszystkim jesteśmy pracodawcą lokalnym i tworzymy miejsca pracy, z których może skorzystać lokalna społeczność. Zależy mi, aby młodzi mądrzy ludzie mogli tutaj, na Mazurach, pracować w fajnej i nowoczesnej firmie.
Jak wygląda obecnie sytuacja w przewozach chłodniczych?
- Jest dobrze, gdyż mając nowoczesny tabor i kierowców nie ma żadnych poważniejszych przeszkód do rozwoju. Dlatego zamierzamy dalej inwestować w tabor i naczepy chłodnicze, ale też poszukujemy nowych nisz do zagospodarowania. Skupiamy się teraz na umocnieniu pozycji na rynku i pozyskaniu nowych klientów. Już wkrótce powiększymy flotę o kolejne zestawy. Wozimy wszystkie grupy towarów, wymagających temperatury kontrolowanej tj. świeże warzywa i owoce, mięso, ryby i farmaceutyki. Posiadamy własny serwis chłodniczy, aby eliminować natychmiast jakiekolwiek usterki, chociaż te zdarzają się bardzo rzadko w naszych nowych pojazdach, więc głównie świadczymy usługi serwisowe dla innych przewoźników.
Co budzi największe obawy?
- Jak zawsze niestabilność prawa, a niepewność jest najgorsza, bo hamuje planowanie. Pomimo, że robimy wszystko zgodnie z przepisami, to chciałbym aby ktoś w końcu ustalił jakieś reguły dla transportu, bo zmiany które szykuje Komisja Europejska są jedną wielką niewiadomą. Druga rzecz, to przestępczość na drogach w krajach unijnych, o czym już urzędnicy zapominają, nakładając na przewoźników różne obowiązki, chociażby jak konieczność noclegów kierowców w hotelach. Nie ma problemu, zapłacimy za hotele, ale niech urzędnicy wskażą miejsca, gdzie kierowcy mogą bezpiecznie pozostawić swoje auta na czas noclegu.
Mazury Trans za 10 lat…
- Pozostaniemy firmą transportową z dużą z flotą, może już na poziomie 200-300 pojazdów. Szukamy nowych specjalności, więc pewnie będziemy mocno wyspecjalizowani w obsłudze konkretnych grup ładunków. Zamierzamy otworzyć bazy na terenie całego kraju i może kilka oddziałów, w tym zagranicznych. Rozwiniemy też nasz oddział w Lubece w Niemczech. Przyglądamy się również krajom wschodnim i zastanowimy się nad ekspansją na tych rynkach.
Dziękuję za rozmowę
Beata Trochymiak
Mazury Trans Sp. z o.o w liczbach:
Firma powstała w roku 2009, jej założycielami byli: Jerzy Leśnicki, Ryszard Sobieski, Ireneusz Sobieski.
Obecne zatrudnienie wynosi 150 osób, w tym 100 kierowców.
Liczba pojazdów wynosi 70, w tym liczba naczep chłodni 44, plandek 14, oraz 12 to inne.
Firma korzysta z systemów typu: Marcos Bis Navigator, Transics.