Zgodnie z przewidywaniami, pracownicy tymczasowi zarówno zatrudniani przez agencje pracy, jak i osoby na umowach cywilnoprawnych, jako pierwsi zostali wytypowani do redukcji etatów, kiedy przedsiębiorstwa zatrzymały się lub spowolniły z powodu COVID-19.
Są oczywiście pozytywne wyjątki i dotyczy to zarówno branż, których nie dotknął spadek zamówień w czasie epidemii (jak na przykład centra logistyczne pracujące dla branży handlu internetowego), ale również firm, które zdecydowały się obniżyć etaty pracownikom tymczasowym czy zapłacić im wynagrodzenie postojowe, nie decydując się na zakończenie współpracy.
Jednak dane zarówno z Polski, jak i innych krajów Unii Europejskiej pokazują, że to właśnie pracowników zwanych „agencyjnymi” epidemia dotknęła w dużym stopniu. Polskie Forum HR szacuje, że aż 30 tysięcy miejsc pracy zostało zlikwidowanych w trybie natychmiastowym w ciągu półtora miesiąca i liczba ta będzie jeszcze rosła. Federacje zrzeszające agencje pracy tymczasowej w poszczególnych krajach podają, że na przykład w Austrii aż 92 proc. agencji zanotowało spadek liczby pracowników tymczasowych na koniec marca w porównaniu do poprzedniego miesiąca. W Wielkiej Brytanii zanotowano spadek o 79 proc., porównując kwiecień do lutego 2020 r. i był to największy spadek miesiąc do miesiąca w 22-letniej historii badania trendów zwanego REC’s Temp Billing Index.
Gdzie szukać optymistycznych akcentów?
Kiedy w 2009 r. kryzys zapoczątkowany przez upadek Lehman Brothers dosięgnął Europy i zaczął zagrażać Polsce, wtedy również największe agencje pracy tymczasowej zanotowały ok. 50 proc. spadek zapotrzebowania na pracowników tymczasowych. W ówczesny kryzys wchodziliśmy z bezrobociem na poziomie ok. 12 proc. Po kilku miesiącach, pracodawcy zaczęli potrzebować dodatkowych rąk do pracy. Obawiali się jednak, że sytuacja nie jest jeszcze do końca stabilna, dlatego też decydowali się w pierwszej kolejności na zaproszenie do współpracy właśnie pracowników tymczasowych.
Oczywiście nie wiemy, czy w 2020 r. powtórzy się scenariusz z lat 2009-2010, który dla Polski okazał się dość optymistyczny, ponieważ nasze PKB nie spadło poniżej zera, co w tym roku zapewne się nie uda. Należy zwrócić uwagę, że korzystanie przez przedsiębiorstwa z elastycznych form pracy jest swego rodzaju papierkiem lakmusowym dla nastrojów na rynku pracy. W sytuacji dobrego rynku z niskim bezrobociem zapotrzebowanie na pracowników tymczasowych powoli spada na korzyść zatrudnienia stałego na czas nieokreślony bezpośrednio w firmach. W sytuacji dużej niepewności, jaką obserwujemy w tej chwili, pracownicy tymczasowi tracą pracę jako pierwsi, ale z drugiej strony firmy decydują się na ich zatrudnianie jako pierwszych, kiedy widzą już, że sytuacja się normalizuje. Paradoksalnie więc, kiedy zauważymy, że firmy decydują się zatrudniać większą liczbę pracowników zewnętrznych, dopiero wówczas będziemy mogli mówić o pozytywnych nastrojach wśród pracodawców. Obserwujmy zatem dane z Polskiego Forum HR.
(opr. Marek Wróbel, partner zarządzający, Optiveum)