Polska nie docenia branży transportowej
Rozmowa z Andrzejem Celejem prezesem zarządu, dyrektorem naczelnym ZTE Radom Sp. z o.o.
Jak Pan ocenia obecną sytuację w transporcie ponadnormatywnym? - Zarówno transport ponadnormatywny jak i cała branża transportu drogowego w Polsce jest niedoceniana. Mam wrażenie, że politycy i administracja państwowa próbują „dobić leżącego”, obarczając działalność przewozową coraz większym fiskalizmem. Z kolei słabością przedsiębiorców jest to, że nasze środowisko nie jest skonsolidowane, jest mocno rozdrobnione i nie mówi jednym głosem. Stąd nikt dzisiaj nie liczy się ani w rządzie, ani w gospodarce z polskim przewoźnikiem, który zresztą ma kilkuprocentowy udział w polskim PKB.
A jeśli chodzi o sam transport ponadnormatywny, przecież to nisza, której to działalności nie każdy jest w stanie się podjąć? - Jeszcze kilka lat temu to były usługi niszowe. Wraz z rozwojem inwestycji budowlanych w Polsce obecnie obserwujemy nadpodaż tych usług i taboru, gdyż firmy budowlane inwestowały w ciężki sprzęt i dzisiaj jest on do dyspozycji klientów z zewnątrz. Konkurencja na rynku zaostrzyła się i jest coraz trudniej. ZTE Radom znany niegdyś prawie wyłącznie z usług transportu ponadgabarytowego, obecnie świadczy go w niewielkim procencie w porównaniu do pozostałych usług transportowych i spedycyjnych, które wykonuje. Transport ten jest częścią uzupełniającą naszej głównej działalności, jaką są przewozy całopojazdowe. Nasi klienci oczekują od nas zwiększania ilości pracy przewozowej w transporcie zwykłym. A w transporcie ciężkim jest coraz mniejsze obłożenie. Ale jestem optymistą i ciągle walczymy o ten rynek ponadgabarytów.
Jak kształtuje się sytuacja na rynku europejskim w transporcie ponadnormatywnym? - Konkurencja jest spora i na rynku ciasno, nie każdy też jest w stanie zawalczyć o duże kontrakty. Przedsiębiorcy z Europy Zachodniej pilnują własnego „podwórka”, potrafią zatrzymać u siebie gestię transportową, więc polskim firmom nie jest łatwo się przebić w gronie tak silnej konkurencji. Zdradzę, że obecnie walczymy o zdobycie globalnego partnera, dostarczającego urządzenia dla branży energetycznej, z której to się wywodzimy. Zamierzamy świadczyć swoje usługi w całej Europie i dzięki temu rozwijać nasz potencjał.
Próbowaliście sił w innych usługach - obsłudze przesyłek drobnicowych, ale zrezygnowaliście z nich, czemu? - Nie mając tradycji w określonym obszarze działalności, trudno jest ją rozwinąć od zera do poziomu, który miałby sens ekonomiczny. Próbowaliśmy wejść w obsługę przesyłek drobnicowych w ramach Polskiego Systemu Dystrybucji i naszym celem była obsługa rynku lokalnego. Niestety w Radomiu i jego okolicach nie ma rozwiniętego przemysłu, który generowałby odpowiednią ilość ładunków. Stąd nasza decyzja o wyjściu z PSD i zaniechaniu rozwoju tego typu usług, ale w przyszłości kto wie, może powrócimy do tematu.
A co ze spedycją? - To jeden z trzonów naszych usług, również w transporcie ciężkim. Mając tak dużą flotę pojazdów ciężarowych, skupiamy się głównie na dużych partnerach, bierzemy udział w przetargach i oferujemy dobrą jakość usług. W przypadku przewozów ponadnormatywnych, obsługa spedycyjna to robota wręcz inżynierska. Przygotowanie trasy pod transport dużych ładunków wymaga wielu obliczeń i wyobraźni technicznej. Na przykład ostatnio przewoziliśmy 15 dużych zbiorników z udziałem barek rzecznych. Przygotowanie takiego transportu trwało kilka miesięcy.
Czy myśleliście o zainwestowaniu w barki i zwiększeniu udziału w transporcie rzecznym? - Nie, bo jest to nieopłacalne. Całkiem niedawno przymierzaliśmy się do wykorzystania koryta Wisły przy jednym ze zleceń, a przy okazji chcieliśmy sprawdzić nowe możliwości. Jednakże wycofaliśmy się z tego zlecenia z uwagi na duże ryzyka, które mogliśmy napotkać po drodze, łącznie z terminami płatności. Trzeba było wykonać przyczółki na Wiśle, ponieść nakłady na renowacje nabrzeży, wręcz ogromne inwestycje. Nie udźwignęlibyśmy tego finansowo. W polskich warunkach transport rzeczny nie jest możliwy na masową skalę. Jego uruchomienie wymagałoby zbudowania całej infrastruktury oraz udrożnienia koryt rzecznych, co raczej długo nie nastąpi.
Czy trudno jest pozyskać kadry i specjalistów do transportu i spedycji ładunków ponadnormatywnych? - Nie jest łatwo, chociaż nam udało się stworzyć zespół bardzo dobrych pracowników i specjalistów. Chętnie też sami szkolimy, zarówno spedytorów jak i kierowców. Niestety młodzi ludzie są dzisiaj coraz słabiej przygotowani do rynku pracy i zawodu, a wymagania mają duże. Jednakże zawsze jesteśmy otwarci na tych, którzy chcieliby spróbować swoich sił w naszym przedsiębiorstwie i mają pomysł na siebie i swój rozwój zawodowy.
Dziękuję za rozmowę, Beata Trochymiak
Historia spółki ZTE Radom: Początki działalności firmy sięgają roku 1973. Powołana została przez Dyrektora Wschodniego Okręgu Energetycznego do obsługi wszystkich zakładów funkcjonujących w ramach tego Okręgu i całej energetyki krajowej w zakresie przewozów ciężkich i ponadgabarytowych takich jak: transformatory blokowe, turbiny, generatory, itp. W 1989 roku firma dysponowała 1500 pojazdami silnikowymi i zatrudniała 1500 pracowników. Przez prawie 13 lat prowadzono ciągłą restrukturyzację, by w roku 2001 firmę sprywatyzować. Dziś firma należy do rodzinnych udziałowców i zatrudnia 300 pracowników. Działalność firmy: 30 proc. usług to przewozy ponadgabarytowe na rzecz całej gospodarki, 70 proc. stanowią usługi transportu uniwersalnego i spedycji na rzecz umownych - dużych podmiotów gospodarczych. Więcej na: http://www.zteradom.pl