Dodaj ogłoszenie o pracy


Choruję, ale nie jestem chorobą, a pracę spedytora mogę wykonywać w domu

Rozmowa z Anną Bartuszek fanką spedycji i logistyki, blogerką, pisarką, marzycielką... 

Choruję, ale nie jestem "chorobą", a pracę spedytora mogę wykonywać w domu

Co tak bardzo fascynuje Panią w spedycji i logistyce?
- To, że jest ciągły ruch. Można być w środowisku międzynarodowym i poznawać werbalnie miejsca, w których nigdy w życiu się nie było. Każdy dzień jest inny, poznaje się mnóstwo nowych ludzi, otrzymuje różne zadania do wykonania. Tutaj nie ma miejsca na rutynę i to chyba mnie kręci w tej branży najbardziej. Mogę powiedzieć, że ta branża uzależnia.

 Z wykształcenia jest Pani humanistką po hungarystyce, jak zatem trafiła Pani do spedycji?
- Całkowicie przypadkiem. Po skończeniu studiów pracowałam w Centrum Informacyjnym Polskiego Stowarzyszenia Stwardnienia Rozsianego. Była to jednak praca na pół etatu, która nie pozwalała na samodzielność. Niedużo wcześniej wynajęłam mieszkanie, ale pracując na pół etatu miałam problemy, żeby się utrzymać, dlatego szukałam czegoś na cały etat. Moja znajoma powiedziała mi o firmie spedycyjnej, w której pracowała, że szukają tam pracownika i że mogę złożyć aplikację. Tak też zrobiłam, chociaż o spedycji wiedziałam wówczas tyle, że to coś związane z przewozem towarów. Przeszłam pomyślnie rozmowę kwalifikacyjną i zostałam zatrudniona jako asystentka spedytora międzynarodowego. Nie mając zatem żadnego doświadczenia, ani pojęcia o spedycji rzuciłam się na głęboką wodę i dałam się jej ponieść.

 Jakie było pierwsze wrażenie oraz ile czasu uczyła się Pani nowego zawodu?
- Pierwsze dni w pracy to jak stąpanie po kruchym lodzie, trochę ciekawości i jednocześnie obaw. Denerwowało mnie to, że nie za bardzo wiedziałam do kogo mam dzwonić, jeśli czegoś nie wiem, albo czegoś szukam. Było mnóstwo  nowych informacji, a ja chciałam jak najszybciej wszystko zgłębić. Kilka tygodni później wykonywałam już samodzielnie zadania spedytora i nawet nie zauważyłam kiedy, niektóre rzeczy zaczęłam robić mechanicznie bez większego zastanawiania się nad nimi. Potem już kolejno zaczęłam wykonywać coraz więcej zadań spedytorskich, wystawiać zlecenia transportowe, z czego byłam dumna i nakręcało mnie to do pracy i dalszego rozwoju w tym zawodzie.

Jednak pewnego dnia odeszła Pani z branży pomimo wielkiej pasji do niej, dlaczego?
- Już podczas pracy w Polskim Stowarzyszeniu Stwardnienia Rozsianego zdiagnozowano u mnie tą chorobę. Pracowałam tam po to, żeby zająć się chorymi ludźmi, ale wówczas wydawało mi się, że sama nie zaliczam się do nich. Myliłam się. Po prawie trzech latach pracy w spedycji, choroba ograniczyła mi możliwość swobodnego poruszania się. Z racji tego, że firma w której pracowałam miała siedzibę w innej miejscowości niż moje miejsce zamieszkania, dojazdy stały się zbyt uciążliwe. Pracodawca niestety nie znalazł rozwiązania na kontynuację pracy w domu, więc musiałam z niej zrezygnować, co przyjęłam z wielkim bólem.

Lingwistka, znająca trzy języki (węgierski, francuski, angielski), posiadająca ogromną pasję do spedycji i doświadczenie - można powiedzieć, że jest Pani wymarzoną kandydatką na spedytora, czy szukała Pani pracy w innej firmie?
- "Wymarzona", tak by się wydawało, ale jak się okazało ograniczona mobilność była problemem nie do pokonania, bo każda firma chciała mieć pracownika w biurze. Niestety, zderzyłam się z brutalną rzeczywistością. Nasz rynek pracy nie jest gotowy do tego aby zatrudniać osoby, które mają problemy zdrowotne, ale chcą pracować i mogą to robić w domu. Marzę o powrocie do zawodu spedytora, do logistyki, do tego żeby znowu na koniec dnia mieć poczucie wykonania dobrej roboty. Mam nadzieję, że przy dzisiejszych możliwościach, takich jak zasady telepracy czy coraz bardziej popularnego home office, rynek pracy w logistyce bardziej się otworzy na ludzi niepełnosprawnych ruchowo.  Myślałam nawet o założeniu firmy spedycyjnej, ale brak odpowiednich funduszy nie pozwolił mi na własną działalność. Jestem jednak niepoprawną marzycielką i mimo wszystko wierzę, że uda mi się wrócić do zawodu spedytora.

Czemu pracodawcy boją się zatrudniać osoby mające problemy z mobilnością, czy też grupę inwalidzką, chociaż są ponadprzeciętnymi osobami, tak jak w przypadku Pani?
- Myślę, że po prostu z powodu stanu zdrowia, który ogranicza chociażby pełną dyspozycyjność, a z drugiej strony nie zdajemy sobie sprawy z tego, że każdego z nas może dotknąć poważniejsza choroba. Dlatego też brakuje zrozumienia, co rodzi mnóstwo obaw, a przecież wszystko da się zorganizować, tylko potrzebne są chęci i trzeba się otworzyć na każdą sytuację w życiu. Chciałabym żeby branża TSL usłyszała, iż pomimo tego, że choruję od 12 lat mogę pracować i wiele jeszcze dać z siebie, ale mogę to robić tylko w domu.

No właśnie, nie poddaje się Pani i nie czeka biernie, szukając pracy w spedycji, realizuje też swoje inne pasje, takie jak blogowanie i pisanie książek...
- To jest to co sprawia mi najwięcej radości. Od kilku lat prowadzę bloga i trochę z przekory nie koncentruję się na swojej chorobie. Ponieważ nie jestem "chorobą", ale mam swoje zainteresowania i pasje, piszę o tym i sprawia mi to ogromną przyjemność, a także umożliwia wiele wspaniałych kontaktów z ludźmi. Kocham też literaturę, co skłoniło mnie do spróbowania swoich sił w pisaniu książek. Wydałam dwie powieści. Pierwsza pt. "Bestia ujarzmiona" była o mojej chorobie, ciężka i trudna. Dzięki niej odkryłam w sobie talent do pisania. Spróbowałam więc ponownie i kolejna książka to powieść o miłości i Budapeszcie  pt. "Z widokiem na Mont Blanc". Mam też pomysł na kolejną i nawet zaczęłam już pisać, ale nie zdradzę na razie tematu.

Może kiedyś napisze Pani coś o świecie logistyki i spedycji?
- Kto wie, może wydarzy się coś ciekawego, co stanie się natchnieniem i fabułą kolejnej mojej powieści.

Pani Aniu, dziękuję za rozmowę i życzę spełnienia marzeń oraz powrotu do pracy w spedycji, a już teraz zapraszam Panią do współpracy i blogowania z portalem Pracujwlogistyce.pl, co mam nadzieję zbliży jeszcze bardziej Panią do branży TSL.

Beata Trochymiak
redaktor portalu
Pracujwlogistyce.pl

Anna Bartuszek:
Ukończyła  hungarystykę na Uniwersytecie Warszawskim, studiowała także na Loránd Eötvös Egyetem w Budapeszcie, oraz uczyła się na Nyári Egyetem w Debreczynie. Od wielu lat zajmuje się tłumaczeniami. Specjalizuje się w tłumaczeniach pisemnych z zakresu chemii gospodarczej, turystyki, stron WWW, materiałów reklamowych oraz transportu i spedycji.  Wykonuje tłumaczenia z polskiego, angielskiego, francuskiego na węgierski oraz z węgierskiego na polski. Z zawodu  spedytor międzynarodowy z prawie trzyletnim doświadczeniem. Obecnie szuka pracy w spedycji z możliwością wykonywania jej w domu z uwagi na problemy z przemieszczaniem się z powodu choroby - stwardnienie rozsiane, z którą boryka się od 12 lat. Z zamiłowania pisarka i blogerka.

Akcja jeden procent! Na blogu Anny Bartuszek: http://www.annablack.blox.pl, znajduje się również informacja o Polskim Stowarzyszeniu Stwardnienia Rozsianego  i numer konta, na które można przekazać 1proc. podatku z rocznego PIT na leczenie p. Ani.
 

czy wiedziałeś, że...
PKB Polski do 2030 roku mógłby być o 9% wyższy, gdyby zawodowy potencjał kobiet został lepiej wykorzystany. To równowartość prawie 300 mld złotych rocznie. Według badań McKinsey, większa liczba kobiet na stanowiskach kierowniczych skutkuje lepszymi wynikami finansowymi firm, które mają aż o 26 proc. większe szanse na wyższe zyski.
Polski rynek magazynowy w 2022 r. utrzymał się w dobrej kondycji. W budowie znajduje się kolejne 3,4 mln mkw. (-25% r/r), co zapowiada przekroczenie granicy 30 mln mkw. w 2023 r.
Według badania Forum Kobiet w Logistyce „Przywództwo kobiet w logistyce – gdzie jesteśmy i co dalej” z 2022 r., aż 41% respondentek nie miało szans na awans na stanowisko menedżerskie albo przywódcze ze względu na brak uznania ich kompetencji za równe kompetencjom mężczyzn, a 34% na swojej drodze do awansu spotkało się z dyskryminacją płci.
Port lotniczy, nowe linie kolejowe i drogi oraz inwestycje towarzyszące pozwolą stworzyć do 2040 r. 290 tys. nowych miejsc pracy i zapewnią wzrost łącznej produkcji w Polsce nawet o 90 mld zł rocznie- to wnioski z drugiej części raportu o CPK analitycznej firmy Kearney.